Architektura
Design
Dom i Ogród
Historia
Kultura
ŚWIDERMAJER I PODWARSZAWSKA WILEGIATURA
2.12.15Pod koniec XIX wieku nastąpił wielki rozwój kolei nadwiślańskiej, której trasa biegła z Mławy do Kowla na Ukrainie przez podwarszawskie miejscowości położone wzdłuż rzeki Świder. W tym czasie mieszkańcy Warszawy, zauroczeni odkrytymi, niezwykle pięknymi i dzikimi leśnymi terenami, zaczęli je kupować i budować na nich letnie mieszkania. Duży wpływ na dalszy rozwój wilegiatury miało uruchomienie w 1914 roku kolejki wąskotorowej z Warszawy przez Wawer do Karczewa. Wilegiaturą nazywano miejsce pobytu oraz pobyt na wsi, na świeżym powietrzu dla wypoczynku i zdrowia. Jej kolebką stała się osada Brzegi, w której Michał Andriolli, polski rysownik i malarz, wybudował kolonię letniskową. W okresie największego rozwoju miejsca, na jej terenie znajdowało się kilkanaście dworków, wszystkie zaprojektowane przez samego Andriollego. To on nadał tutejszemu budownictwu drewnianemu specyficzną formę i w ten sposób zapoczątkował tzw. styl nadświdrzański, który charakteryzował się drewnianymi i ażurowymi zdobieniami ganków oraz werand niespotykanymi nigdzie indziej.
Architektura świdermajerów, jak je żartobliwie nazwał Konstanty Gałczyński, nawiązywała do stylu szwajcarskiego popularnego w alpejskich miejscowościach uzdrowiskowych, który przypominał stacje kolei żelaznych, a trochę rosyjskie dacze. Szczyt popularności wilegiatury przypadł na dwudziestolecie międzywojenne i rozprzestrzenił się na dalsze okolice, docierając do Falenicy, Radości i Anina.
Willa Snitkówka mieszcząca się w Aninie jest jednym z nielicznych świdermajerów zachowanych do dziś w dobrym stanie. Powstała w 1910 na działce kupionej przez Izydora Snitko-Pleszko od hrabiego Branickiego, który w tym czasie parcelował swoje dobra w tej okolicy. Szczęśliwie przetrwała dwie wojny światowe i mieszka tu już szóste pokolenie. To wyjątkowe, że przez ponad sto lat dom przetrwał w rękach jednej rodziny. Z pewnością dzięki temu i dzięki niezwykłym wieloletnim staraniom całej rodziny, jest do dziś zadbany i ciągle zachwyca urodą. Ma doskonałą klasyczną formę. Został wybudowany jako dom mieszkalny z pokojami do wynajęcia „na letnisko”. Przed wojną kwitło tu życie towarzyskie, a mikroklimat i lecznicze zalety sosnowych lasów ściągały w sezonie niezliczone rzesze gości. Odbywały się tu spotkania towarzyskie i przyjęcia, na werandach młodzież i starsze pokolenia zgodnie spędzali czas na rozmowach przy herbacie z samowara, grywali w karty, odpoczywali.
Atmosfera jak z utworów Czechowa. Nic dziwnego, Izydor Snitko-Pleszko pochodził z Polesia, a jego córka Eugenia, wyszła za mąż za Rosjanina, Konstantego Smirnowa. W pobliskim kasynie odbywały się wytworne rauty i „potańcówki”, a na doskonale przygotowanych boiskach można było pograć w tenisa. Niestety tę sielankę przerwała wojna.
Jednak najgorsze czasy przeżył dom nie w czasie bombardowań w 1939 roku, nie w czasie niemieckiej okupacji, nie w czasie ponownych bombardowań w 1944 roku, ale dopiero po „wyzwoleniu”, kiedy nowa władza wdzierała się wszędzie ze swoimi strasznymi porządkami. Dom objęto kwaterunkiem i zasiedlono marginesem społecznym. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by uświadomić sobie jak negatywnie wpłynęło to na stan techniczny domu i na warunki, w których przyszło w nim żyć prawowitym właścicielom willi. Na szczęście po wielu latach dom wrócił w ręce rodziny i udało się go dźwignąć z ruiny, a kolejne pokolenia ciągle mogą cieszyć się jego niezawodnym urokiem i niepowtarzalnym klimatem.
Nie dziwi też fakt, że nakręcono tu sceny do wielu filmów, m.in. do „Kroniki wypadków miłosnych” Andrzeja Wajdy oraz seriali telewizyjnych np.„Ojca Mateusza” czy „Prawa Agaty”, a Aleksandra Laska, artystka i projektantka wnętrz, zrobiła piękną sesję zdjęciową dla miesięcznika Cztery Kąty.
We wrześniu tego roku część mieszkalną Snitkówki można było obejrzeć w ramach Festiwalu Otwarte Mieszkania.
Tekst i zdjęcia: Katarzyna Otwinowska
0 komentarze